Przejdź do treści

LECZNICTWO LUDOWE, POTRZEBA POZNANIA GO, ZNACHORSTWO

[vc_row][vc_column][us_btn text=”Wróć do spisu treści książki” link=”url:http%3A%2F%2Finik.pl%2Fnasze-ziola-i-leczenie-sie-niemi%2F|||”][vc_column_text]

LECZNICTWO LUDOWE, POTRZEBA POZNANIA GO, ZNACHORSTWO

Zapytany pewnego razu przez króla Stańczyk, jakiego zawodu ludzi jest najwięcej na świecie, bez namysłu odpowiedział — doktorów (w znaczeniu lekarzy). Chcąc dowieść swego, wyszedł na miasto z podwiązaną twarzą, a ponieważ był osobistością ogólnie znaną i popularną w Krakowie, każ-dy przechodzeń zatrzymywał go i zalecał swoje lekarstwo na ból zębów.

Wzajemne doradzanie sobie rozmaitych leków jest już słabością ludzką, ale szczególniej wybitnie występuje na wsi, gdzie wiara w lekarzy jest słabsza, zasięgnięcie ich porady trudniejsze, a matka natura każde stąpnięcie ludzkie uściela przeróżnem zielem. Przecież to ziele wszędzie ciśnie się w oczy, patrzy tak wymownie swym barwnym kwiatem, jak¬by chciało wyrzec: zażyj mnie, a będziesz uzdrowiony. Ale Stwórca zaklął mowę tych ziół, bo człowiek nie znałby cho-roby, zatwardział w pysze i samolubstwie, od których otrzeźwia dopiero przykucie do łoża boleści.

Medycynę ludową uprawiają przedewszystkiem kobiety, szczególniej starsze, oddając się tej sztuce z pewnem zamiłowaniem i zwykle bezinteresownie. Pochodzi to poczęści z litości, głównie jednak z jakiegoś dziwnego pociągu do leczenia, niewątpliwie odziedziczonego pokoleniami po odległych przodkach. Mówiąc o kobietach wiejskich, odróżniam je od zawodowych znachorek i znachorów, o których wspomnę później.

Medycyna ludowa stąpa, że się tak wyrażę, poomacku, aby leczyć bowiem świadomie, trzeba być do tego przygotowanym, leczenie to więc uważam za symptomatyczne albo też domyślne. Leczeniu ludowemu towarzyszą dwie okoliczności: pierwsza — to niezbyt ścisła znajomość działania
ziół w pewnym kierunku, i druga — straszna gmatwanina w polskiej ludowej terminologji botanicznej, czyli nazwach roślin (wprawdzie w innych językach mamy zupełnie to samo, opierać więc się można tylko na łacińskim).

Z powyższych przyczyn albo każda okolica, stosownie do posiadanej flory, stosuje zupełnie różne lekarstwa w jednych i tych samych chorobach, albo mniej więcej są one też same, lecz nazywane inaczej. Z wyjątkiem roślin tak pospolitych, że spotkać je można zarówno w górach jak nizinach, na glinach, piasku i czarnoziemie, różnice w stosowaniu ziół być muszą, gdyż tak wskazuje sam rozum.

Biorąc to wszystko pod uwagę i dołączając do tego małą ruchliwość naszego ludu wiejskiego, nie przerzucającego się łatwo z jednej miejscowości w inną, dojdziemy do wniosku, – że wogóle rozszerzanie się uznania dla jakiegoś leczniczego ziela jest niezmiernie trudne w sferach ludowych.

Ponieważ u ludu spotykamy bardzo cenne lekarstwa, przy pomocy których niejeden chory, uznany za nieuleczalnego, przyszedł do zdrowia, nie można obojętnie zamykać oczu przed lecznictwem ludowem, bagatelizować albo ryczałtem potępiać, ale przeciwnie, trzeba dołożyć wszelkich starań, aby je poznać na całym obszarze ziem polskich.

Jest to wdzięczna i przyjemna praca dla wszystkich oświeconych ludzi, zamieszkujących prowincję, a poniekąd obowiązek względem bliźnich i samej ojczyzny. Rozrzuceni po całym kraju aptekarze i medycy powinni wnikać w lecznictwo ludowe, zainteresować się niem najwięcej, przede- wszystkiem jako ludzie mający pewne obowiązki względem nauki, a poza tern jako specjaliści, mogący już zgromadzony materjał do pewnego stopnia ocenić.

Doskonale rozumiem, że gromadzony surowy materjał w wymienionym zakresie będzie nadzwyczaj mozolnym i trudnym do obrobienia z powodu zawikłanej ludowej ter- minologji roślin, ale też do rozwikłania tej kwestji aptekarze i medycy najwięcej posiadają przygotowania i najwięcej zrobić powinni.

Pozostaje mi jeszcze powiedzieć kilka słów o znachor- kach, znachorach i owczarzach. Powyższe trzy nazwy uważać można za analogiczne, określają one bowiem typ „lekarza domorosłego”, który wiedzy medycznej nigdzie nie pobierał, jest jednak „doktorem z Bożej łaski:. Typ znachora nie jest wyłącznie naszym, występuje on bardzo licznie w Rosji oraz w zachodnich krajach Europy, gdzie lekarze mieszkają na-wet po wsiach i pomoc ich jest wielokrotnie tańsza, niż u nas
Dowodzi to, że znachor nie jest bynajmniej zjawiskiem przej ściowem, obecność jego nie może być miernikiem kultury danego kraju, stworzyła go poprostu potrzeba i dlatego też żadne prześladowania znachorstwa ze strony władz wytępić go nie zdołają. (W Niemczech jest wediug statystyki 30 tys. znachorów).

Jakąż może być ta potrzeba? Oto człowiek chory, nie widzący przed sobą nadziei wyzdrowienia, staje się przygnębiony, apatyczny, nic go nie może ucieszyć ani rozweselić, widzi bowiem przed sobą tylko jedno — nieubłaganą śmierć. Na lekarzy patrzy z politowaniem, gdyż cała ich wiedza jest dlań tak nędzna i maluteczka, że streszcza się w zerze; wysilili mózg i nic mu nie pomogli.

Wtedy, gdy mu ktoś wskaże strzępek choćby nadziei, chwyta go się oburącz, gdyż nic ponadto mu nie zostaje. Ta-kim ostatnim przebłyskiem nadziei staje się właśnie pomoc owczarza czy znachora. Chory szuka go często bardzo daleko i zasięga porady, a to daje mu przedewszystkiem nadzieję wlewa nową otuchę, a niekiedy i pomaga.

Często taki znachor czy owczarz posiada sekretny jakiś środek na jedną chorobę i leczy ją rzeczywiście; w tym wypadku przynosi on niezaprzeczenie społeczeństwu korzyść, żądanie zaś, aby ten środek wyjawił i oddał do ogólnego użytku bezinteresownie, jest wydzieraniem komuś własności, mogącej stanowić cały jego byt.

Co do znachorów czy owczarzów, leczących wszystkie choroby, to bez kwestji uważać ich można za szarlatanów, prawo więc powinno na tyle czuwać nad działalnością zna-chora, aby leczenie jego nie przechodziło w zwykłe oszustwo i wyzysk pacjentów.

Jaki znachor cieszy się największem powodzeniem? Oto przedewszystkiem analfabeta, nie umiejący czytać i pisać (albo udający takiego), dalej oryginał, przytem niemłody i mówiący pacjentowi jego chorobę bez wypytywania się o symptomaty (na to są rozmaite sposoby). Czyni on odrazu wrażenie na pacjenta i wzbudza do siebie wiarę, a to daje mu już pewien oręż przeciwko chorobie; jeżeli dołączy się do tego zalecenie środka, chory może się znacznie poprawić, nawet wyleczyć. Zwykle owczarze tacy są to ludzie sprytni, szybko orjentujący się, często fizjognomiści; posiadają przy tem zwykle znajomość kilku środków dobrych, któremi umieją manewrować, a przecież wiemy, że często bardzo prosty środek więcej pomoże, niż wyszukane lekarstwa.[/vc_column_text][us_btn text=”Wróć do spisu treści książki” link=”url:http%3A%2F%2Finik.pl%2Fnasze-ziola-i-leczenie-sie-niemi%2F|||”][/vc_column][/vc_row]